Zawrócić tuż przed metą

Któż postępuje w ten sposób? Dlaczego? Czy brakuje mu wytrwałości? Może stracił motywację lub zwyczajnie mu się nie chce? W przypadku celu twórczego nachodzi podejrzenie, iż wyczerpała się inwencja, wena, pomysł na zakończenie. Że popadło się w niemoc twórczą i zwątpiło w swoje możliwości.

U mnie było trochę inaczej. Idea na tym etapie pisania już w miarę klarowna, zapał nie gasnął, dyscyplina także w porządku. Tekstu nowej książki, jak dowodzi poniższe zdjęcie, również całkiem sporo.



Tym niemniej, od dwóch miesięcy nie powstało nic więcej. Mało tego, zdecydowałam zarzucić tę powieść, przynajmniej zaś w obecnej formie, co sprowadza się do ewentualnego pisania od nowa. Bez wątku, który był dla mnie najważniejszy, a który dotykał spraw bolesnych; zranienia, odrzucenia, zdrady zaufania. Nic nowego pod słońcem, jednak dla mnie owszem, gdyż po raz pierwszy pisałam coś na bazie przeżyć osobistych. Liczyłam na to, że projekt ten okaże się pomocny również dla mnie samej, że będzie mieć działanie terapeutyczne. I do pewnego stopnia chyba istotnie tak było, ponieważ bolało jakby odrobinę mniej. Jednak… z czasem do moich myśli wkradła się również pewna doza samozadowolenia. Wiedziałam, że gotowa książka obnaży prawdę, zdemaskuje pobudki pewnych ludzi, ujawni sprawy, które nie będzie im miło czytać. Może chociaż wtedy zrozumieją, co zrobili mnie i moim najbliższym, zastanowią się bardziej nad sobą.


Najpierw jednak szesnastego stycznia mój świat zatrząsł się w posadach. Przyszło mi ogromnie bać się o życie kochanej osoby, a trwało to całymi tygodniami. Miałam wiele czasu na przemyślenia, na rozmowy ze sobą i z Bogiem, na przewartościowanie pewnych spraw i rzeczy. To wówczas pojęłam, jak nieważne jest dowiedzenie swoich racji, a czymś niewłaściwym – czynienie tego z zamiarem zemsty. Wybaczyłam… Przy okazji odświeżyłam sobie założenia, z jakimi przystąpiłam kiedyś do pisania książek. Fikcja nie musi wykluczać szczerości serca oraz ważności przesłania. Chciałabym pozostać temu wierna, a również sobie samej, co między innymi oznacza móc z pełną odpowiedzialnością podpisać się pod tym, co pójdzie do druku. Dlatego właśnie moja ostatnia opowieść została przerwana. Kiedy moja codzienność ustabilizuje się wreszcie, zacznę coś innego (częściowo posiłkując się tamtym tekstem). Trochę tęsknię już za pisaniem… Wiosna to dobra pora na nowy start, nieprawdaż? ;)