-
Dlaczego przystanęliśmy? Dotarliśmy na miejsce?
- Może tak, a może nie. To zależy wyłącznie od ciebie.
- Tak rzadko cię rozumiem…
- Ponieważ słuchasz i patrzysz bezmyślnie. Wnikaj w obrazy, zapachy i dźwięki, łącz je i pojmuj!
- Może tak, a może nie. To zależy wyłącznie od ciebie.
- Tak rzadko cię rozumiem…
- Ponieważ słuchasz i patrzysz bezmyślnie. Wnikaj w obrazy, zapachy i dźwięki, łącz je i pojmuj!
-
Ale jak?
-
Zatrzymaj się. Im większa prędkość, tym bardziej zamazany obraz. W ruchu nie
dojrzysz najważniejszego. Widzi się skutki, lecz umkną przyczyny. Rozpoznasz
jasność i ciemność, a zignorujesz półmrok… oraz jego sekrety.
- Ja także pragnę je poznać! Proszę, musisz mi pomóc!
- Ja także pragnę je poznać! Proszę, musisz mi pomóc!
-
Dobrze, spróbuję. Co widzisz?
- Pustkowie. I bezmiar nieba.
- Co słyszysz?
- Nic poza wiatrem.
- Wsłuchaj się w jego pieśń. On zawsze jest heroldem, ogłasza koniec, zapowiada początek…
- Czego mam się spodziewać?
- Cudu. Niebawem się zacznie.
- Pustkowie. I bezmiar nieba.
- Co słyszysz?
- Nic poza wiatrem.
- Wsłuchaj się w jego pieśń. On zawsze jest heroldem, ogłasza koniec, zapowiada początek…
- Czego mam się spodziewać?
- Cudu. Niebawem się zacznie.
-
Na razie jedynie ptaki przestały śpiewać.
-
Owszem, świat zastyga w oczekiwaniu.
- Ale na co?!
- Ale na co?!
-
Cierpliwości. Wkrótce nadejdzie zmierzch…
-
… a po nim nastąpi noc! Będziemy badać gwiazdy?
- Nie. Niech spokojnie wytyczają szlaki wędrowcom.
- Dziwnie mi... ta cisza.
- Nie musisz się bać. To tylko dzień wpada kroplą do studni czasu. Zaraz dołączy do innych. Czujesz ten słono wilgotny powiew? Jest w nim nasycenie i zadowolenie, jest też spełnienie. Cieszmy się. Ten dzień był dobry.
- Jaki cudowny zachód! Czy na to czekaliśmy?
- Niezupełnie, jednak nie obejdzie się bez promieni złocistych rzęs słońca, ani bez muśnięć zalotnego różu. Ostatni raz ocieplą nieboskłon, nim ustąpią pola chłodnej poświacie księżyca.
- Nie. Niech spokojnie wytyczają szlaki wędrowcom.
- Dziwnie mi... ta cisza.
- Nie musisz się bać. To tylko dzień wpada kroplą do studni czasu. Zaraz dołączy do innych. Czujesz ten słono wilgotny powiew? Jest w nim nasycenie i zadowolenie, jest też spełnienie. Cieszmy się. Ten dzień był dobry.
- Jaki cudowny zachód! Czy na to czekaliśmy?
- Niezupełnie, jednak nie obejdzie się bez promieni złocistych rzęs słońca, ani bez muśnięć zalotnego różu. Ostatni raz ocieplą nieboskłon, nim ustąpią pola chłodnej poświacie księżyca.
-
Słońce znika za horyzontem. Hm. Ściemni się i nie zobaczymy nic więcej!
-
Mylisz się, bo właśnie teraz rozpoczyna się cud.
-
Gdzie? Nie dostrzegam nic szczególnego.
- A ja widzę nadciągającą inwazję granatu i pierzchający przed nim błękit. Im dalej, tym bardziej rozświetlony, z całą paletą modrych niuansów, tu i ówdzie ze śladami bieli. Posuwa się w ślad za słońcem, popychając przed sobą delikatne niebieskie obłoki… Zobacz, zaraz rozgorzeją pod jego czerwienią, o, już! Jakie kolory dostrzegasz?
- Lila … i szary?
- Zapomniałaś o zielonym, tam na lewo, gdzie niczym w kawałku stłuczonego lustra odbijają się trawy. Nie ujrzałaś wrzosowego i cyklamenowego, przeoczyłaś pokraśniałe rumieńce pokonanych zmrokiem lazurów i grafitowe smugi brudzące fiolety i róże. A żadnego z nich nie może zabraknąć…
- Do czego?
- Popatrz! Jeszcze moment i zleją się w jedno: złoto z czerwienią, błękity z zielenią, szarówka zmroku z ametystowym poblaskiem zachodu… Powietrze już drga, poczuj, jak wirują atomy! Tylko sekundy dzielą nas od cudu stworzenia…
- O!
- Ci…
- …
-…
- Niesamowite…. i niezwykłe!
- Tak, staliśmy się świadkami narodzin barwy. Unikalnej i pięknej. Głębokiej, tajemniczej.
- A ja widzę nadciągającą inwazję granatu i pierzchający przed nim błękit. Im dalej, tym bardziej rozświetlony, z całą paletą modrych niuansów, tu i ówdzie ze śladami bieli. Posuwa się w ślad za słońcem, popychając przed sobą delikatne niebieskie obłoki… Zobacz, zaraz rozgorzeją pod jego czerwienią, o, już! Jakie kolory dostrzegasz?
- Lila … i szary?
- Zapomniałaś o zielonym, tam na lewo, gdzie niczym w kawałku stłuczonego lustra odbijają się trawy. Nie ujrzałaś wrzosowego i cyklamenowego, przeoczyłaś pokraśniałe rumieńce pokonanych zmrokiem lazurów i grafitowe smugi brudzące fiolety i róże. A żadnego z nich nie może zabraknąć…
- Do czego?
- Popatrz! Jeszcze moment i zleją się w jedno: złoto z czerwienią, błękity z zielenią, szarówka zmroku z ametystowym poblaskiem zachodu… Powietrze już drga, poczuj, jak wirują atomy! Tylko sekundy dzielą nas od cudu stworzenia…
- O!
- Ci…
- …
-…
- Niesamowite…. i niezwykłe!
- Tak, staliśmy się świadkami narodzin barwy. Unikalnej i pięknej. Głębokiej, tajemniczej.
-
Ma jakąś nazwę?
-
Zwie się indygo, ale my nadamy jej inną. Kiedy noc całuje się z dniem…
-
… rodzi się kolor tajonej miłości.
-
Widzisz? Nareszcie rozumiesz.
-
Dotarliśmy więc na miejsce?
-
Dotarliśmy się ze sobą.